I rak ryba [written in Polish]
1./
– Salwador!
Pies usłyszał wołanie, ale nosem był w misce.
Wąchał jeszcze na lewo, może coś się przykleiło i gotowe jest na węchowe odkrycie… Nie było tam nic. Chyba.
– Salwador, chodź tu!
Pies liznął w lewo, na wszelki wypadek, szybciutko, już jednocześnie odchodząc od miski w stronę dużego pokoju. To stamtąd usłyszał przed chwilą nawoływanie, które dobiegło do niego przy misce, ustawionej na podłodze w ciasnej, skromnej kuchni.
Rug nie patrzył na psa, ale pies i tak podszedł do Ruga, siedzącego w swoim starym fotelu w dużym pokoju. Rug wahał się przez moment.
– Salwador, idź na miejsce!
Pies poczłapał na legowisko w przedpokoju. Ułożył się na kocyku i już prawie spoczął łbem na łapy, a tam znowu:
– Salwador!
Zerwał się, szybciej niż poprzednio, truchtem poleciał do Ruga. Usiadł, sprawdzając tylko minimalnym zerknięciem czy Rug nie ma przypadkiem w rękach czegoś do jedzenia. Pies wiedział, że nie ma – bo gdyby miał, to już od framugi drzwi, jeśli nie wcześniej, wyczułby jedzenie nosem – a nie czuł niczego. Mówiąc ściśle, niczego oprócz transcendentalnej mgiełki wczorajszego schabowego. Rug jadał tylko raz dziennie, wieczorem, i tylko wtedy karmił psa. Taka psia dola, psia krew. Więc pies zerknął Rugowi na ręce instynktownie, z natury. I, też z natury, grzecznie merdnął ogonem, po czym wykonał elegancki siad.
– Rug! – szczeknął obecnie z entuzjazmem.
– Salwador, coś ci powiem ważnego – powiedział Rug.
2./
– Salwador!
Nic.
–Salwador, chodź tu!
Przyszedł, dopiero za drugim razem. To dziwne, pomyślał Rug, tzn. pomyślałem ja. To dziwne, pomyślałem, bo kiedy jestem w mieszkaniu sam (nie licząc psa), to pies przychodzi od razu gdy go wołam. No, może zaglądał do miski i się tam „zamyślił” nosem. U psa, jak wiedzą każdy pies i każdy człowiek znający się na swoim canis familiaris, nos wygrywa z uchem.
U człowieka, stwierdziłem na marginesie, z uchem i nosem zawsze wygra oko, choć kłócą się na ten temat behawioryści z pedagogami. Pamiętam, jak pewnego razu, to było chyba w sześćdziesiątym ósmym, przyjechał taki jeden biolog z Kanady na nasz uniwersytet… A, nieważne. Wszystko jedno. Pies behawiorystom mordę lizał a biolodzy niech idą na drzewo.
Pies spojrzał mi w oczy, bo wie, że tak właśnie lubię, zwłaszcza gdy mówię do niego. Przyjemność sprawia mi wyobrażenie sobie, że pies widzi mnie tylko jako człowieka. Nie widzi mnie wdowca, mnie ojca, mnie Polaka, obywatela, doktora docenta habilitowanego, krytyka literackiego na emeryturze.
Czasem zdarza się, że gdy na siebie patrzymy nawzajem, a ja cokolwiek powiem, to on natychmiast „rug!”. A tym razem nie szczeknął. Chyba muszę na niego najpierw spojrzeć, a dopiero potem mówić. Jako że on teraz ani mru-mru, to znaczy, że przemówiłem do niego najpierw, a spojrzałem dopiero po sekundzie. Spróbujmy jeszcze raz.
– Salwador, idź na miejsce!
Poczłapał niechętnie do przedpokoju. Zniknął tam. Usłyszałem, walnął się na barłóg. Odczekałem chwilkę, wziąłem wdech, i znowu:
– Salwador!
Przyszedł natychmiast. Już od wejścia patrzyłem na niego. Siadając, zanim spojrzał mi w oczy, zerknął tylko na moje ręce, tak na szybkensa, ale nie przegapiłem tego.
– Rug! – szczeknął krótko i niezbyt głośno.
– Salwador, coś ci powiem ważnego.
Ale ładnie patrzył mi teraz w oczy. Dobry pies.
– A Słowo ciałem się stało, i mieszkało między nami.
– Rug! – szczeknął głośniej, wstając i machając ogonem.
– To najważniejsze słowa kiedykolwiek napisane. Rozumiesz?
Pies opuścił trochę uszy. Dalej patrzył mi w oczy. Poprawiłem się na krześle, a wtedy on od razu ciutek obniżył łeb, jak uniżony sługa. Ponownie siadając, oblizał se nos.
– Salwadorze. Logocentryzm to traktowanie słów i języka jako podstawowego sposobu ujmowania rzeczywistości. Wszystkie teksty Pisma Świętego są inkarnacyjne. A punkt kulminacyjny całej Biblii chrześcijańskiej, „Słowo ciałem się stało, i mieszkało między nami”, jest najbardziej logocentrycznym zdaniem, jakie kiedykolwiek napisano. Rozumiesz?
Cisza. Nawet nie drgnął.
E, tam. Obraz doń ani razu gdy do obrazu gadał dziad, pomyślałem. Lubi się co się ma jak się nie ma co się lubi. Niż nic lepszy rydz. Kit dobry z braku laku. Beggars can’t be choosers. In der Not frisst der Teufel Fliegen. Faute de grives on mange des merles.
Po sekundzie, zmiękło mi serce. Nie wiem, czy zrobiło mi się żal psa, czy siebie. I rak ryba na bezrybiu, piesku – pomyślałem – I rak ryba…
– I rak ryba na bezrybiu, Panie Profesorze. I rak ryba – odpowiedział Salwador. Poczłapał z powrotem do kuchni, tak na wszelki wypadek sprawdzić miskę.
Create your profile
Only paid subscribers can comment on this post
Check your email
For your security, we need to re-authenticate you.
Click the link we sent to , or click here to sign in.